Artykuł powstał z inspiracji Pani Elżbiety Malczyk – wybitnej analityczki, przyjaciółki TiM Training.
Elu, dziękujemy za Twoją przenikliwość i dzielenie się z nami ogromną wiedzą.
Era Dostępu
Społeczeństwa rozwinięte, do których już się zaliczamy, wchodzą niepostrzeżenie w zupełnie inną erę. Wszystkie przedmioty, które były synonimem dobrobytu i dawały nam satysfakcję z powodu ich posiadania, powoli, ale systematycznie zaczynają stawać się problemem. Oto kilka przykładów.
Wiele osób mieszkających w wielkich miastach, czy ich satelitach twierdzi, że samochód stał się bardziej obciążeniem, niż przydatnym urządzeniem transportu. W mieście trudno go zaparkować, stoi się w gigantycznych korkach, płaci się ubezpieczenie. Do pracy wygodniej, szybciej i taniej można dojechać komunikacją miejską. Zostaje jeszcze urlop i większe zakupy. Cóż, mieszkańcy dużych aglomeracji coraz częściej, na wakacje latają, jadą pociągiem lub innym środkiem komunikacji. Słusznie wyjaśniają, iż koszt zakupu, napraw, ubezpieczenia, paliwa jest tak duży, że mogą te kwoty przeznaczyć na taksówkę, albo wynająć auto na weekend. Nawet jeśli w Polsce jeszcze jest to wyjątek, to niewątpliwie idziemy w kierunku takiego myślenia.
Zmienia się zatem nasza potrzeba posiadania, na potrzebę posiadania dostępu. W przypadku samochodu, potrzebę łatwego dostępu do środków komunikacji. Kolejne przykłady nasuwają się same. Nowe pokolenia przestały już pragnąć płyty CD z ulubioną muzyką, czy DVD z filmem. Skoro kilka tysięcy utworów, czy setka filmów, mieści się na nośniku o wielkości paznokcia, to wypełnianie półek płytami jest mało sensownym rozwiązaniem. Przestajemy mieć ochotę na kupowanie filmu na DVD, muzyki na CD bo możemy w każdej chwili posłuchać ulubionego utworu w jednej z kilkuset aplikacji internetowych i obejrzeć film na żądanie lub on-line w Internecie. Pojawia się potrzeba natychmiastowego dostępu, miast posiadania. Dostęp chcemy mieć w każdej chwili, z każdego miejsca, gdy tylko zapragniemy. Tradycyjna telewizja także powoli przechodzi do lamusa.
Idąc dalej, należy się zastanowić, czy własny dom ma także sens. Skoro pracy szukamy w różnych miastach, a nawet krajach, zatem może on stanowić obciążenie. Pytanie, czy nie zniknie nam oaza w postaci poczucia posiadanie bezpiecznego schronienia i dachu nad głową? No właśnie, każdy rozwój niesie za sobą nowe możliwości ale i nowe zagrożenia. Samoloty nie spadały, gdy ich nie było. Nie mogliśmy jednak, w ciągu kilku godzin dostać się na drugi kraniec kontynentu. Rewolucja dostępu, jak każda z dotychczasowych rewolucji z pewnością pociągnie za sobą ofiary. Już w tej chwili obszary wykluczenia stają się coraz bardziej widoczne. Ktoś, kto nie podąża za rozwojem technologicznym i nie ma „dostępu” staje się wykluczony. Już teraz bez Internetu nie można uzyskać wielu informacji, na przykład o zmianach w terminach odbioru śmieci.
A jak będzie z wiedzą? Jej jakże „staromodny” nośnik, papierowa książka, dla młodych ludzi staje się powoli dziwactwem. Po co regały, które uginają się od ciężaru papieru, skoro na jednym czytniku zmieści się kilka regałów? Być może, jedynie dla ludzi po trzydziestce, zapach, czy dotyk książki buduje jej wartość dodaną. Skoro przestaliśmy kupować gazety bo mamy je w sieci, to podobnie skończą książki… A wiedza matematyczna, czy historyczna? Komputer zrobi za nas wszystko. Mamy kalkulatory, wikipedię, tysiące źródeł najnowszej wiedzy, po którą nigdzie nie trzeba chodzić.
Nasuwa się tylko jedna konstatacja. Czy ten dostęp, o którym piszemy ma charakter trwały i stabilny?
Wydaje się, że jest to na razie słoń na słomianych nogach. Sieć musi żywić się energią. Brak energii elektrycznej albo sprytny wirus komputerowy może wysadzić cały ten magiczny świat w powietrze. Czy ludzkość jest tego świadoma, czy raczej żyje w pewnej ułudzie stabilności? Żeby nie było tak radośnie, musimy pamiętać, że wielkie społeczności na świecie, żyją w wykluczeniu i są odcięte od benefitów Ery dostępu. Nie są jednak odcięte od niej środowiska, które mogą mieć ochotę zdobyć broń, która w jednej chwili odetnie wiele źródeł energii. Mogą być to także zjawiska atmosferyczne.
Jeśli społeczeństwa rozwinięte chcą uchronić swojego słonia, to potrzebna jest kolejna rewolucja, energetyczna. Rewolucja musi mieć charakter sieciowy. Tak, jak sieć Internetu oplata glob, to sieć zasilania z różnych, dużych i małych źródeł, musi mieć przynajmniej kontynentalny charakter. Musi nam się zacząć opłacać poszukiwanie nowych źródeł energii bo jak na razie, wydaje się, że baterie słoneczne, czy wiatraki, to raczej bajki dla małych dzieci.
Zbudowaliśmy więc pięknego, mądrego słonia, który ma słomiane nogi. Mamy dostęp, ale możemy go nagle stracić. Teraz czas na budowanie podwalin pod ten postęp informacyjno-dostępowy. Z pewnością potrzebny jest tu pośpiech i intensyfikacja działań bo historia ludzkości pokazuje, że w dłuższym okresie, żaden pokój nie trwa wiecznie i żadna cywilizacja nie jest wieczna. Wyginęły dinozaury, Majowie, Inkowie, Egipcjanie. Zobaczymy co czeka obecną cywilizację…
10,951 total views, 4 views today